Kiedy zaczynają się maliny i jeżyny robię tort Pawłowej, zwany też po prostu Pavlova.
Bez okazji, ot tak ........ któregoś dnia na deser. Cała filozofia Pavlovej, to bezowy placek, który czasem lubi płatać figle. Potem, to już tylko ubita śmietana i owoce.
Placki bezowe robię już od kilku lat, ale muszę przyznać, że udawały mi się 90 / 100
Ostatnio trafiłam na bloga MOJE WYPIEKI. Można dostać ślinotoku od samego oglądania zdjęć i czytania przepisów, a tyle tego wszystkiego, że wystarczyłoby na każdy dzień roku.
Autorka bloga pięknie posegregowała wszystkie przepisy. Bezy znajdują się na drugim miejscu słodkiej listy.
Może właśnie tu znalazłam sekret udanej bezy. Otóż autorka podkreśla, że białka do ubijania powinny być w temperaturze pokojowej. To nowość. W moim przepisie zalecano białka chłodzić w lodówce. Zamiast mąki kukurydzianej w moim przepisie, autorka bloga zaleca skrobię ziemniaczaną.
Podkreśla też wyraźnie, że cukier, po ubiciu białek ze szczyptą soli, należy dodawać łyżka po łyżce, powoli, bez pośpiechu.
Już trzy razy suszyłam placek bezowy wg przepisu z BLOGA.... MOJE WYPIEKI i ( odpukać ) udaje się na 100%
Po wysuszeniu zostawiłam bezę w piekarniku do wystygnięcia. Potem zamknęłam placek w szklanej paterze. W lodówce przeszedłby zapachami i zmiękł.
Na drugi dzień ubiłam śmietanę 30% ( z lodówki ) z cukrem, zmiksowałam część jeżyn ( bez cukru ) i pyszny deser gotowy. Szybko przygotowany, jeszcze szybciej skonsumowany. Pal sześć kalorie !
Pavlova – deser australijski i nowozelandzki, rodzaj torcika bezowego udekorowanego bitą śmietaną i świeżymi owocami, najczęściej truskawkami, malinami, kawałkami brzoskwini bądź owocami kiwi[1][2].
Nazwa pochodzi od nazwiska rosyjskiej primabaleriny Anny Pawłowej – tradycja głosi, że pierwszy raz został przygotowany podczas pobytu tancerki w Perth w 1926 lub 1929 roku przez szefa kuchni hotelu Esplanade[1]. Jednak do autorstwa deseru pretendują także Nowozelandczycy, twierdząc, że przyrządzono go w Wellington podczas tournée Pawłowej w 1926 roku
( źródło- Wikipedia )
Polecam tę słodką pchoooooooooooootę.
............................... serdeczności
.............................. kryska ♥
Que rica tiene que estar esa tarta!!!! hummmmmmmm!!!!! ;-))
OdpowiedzUsuńKocham bezy, maliny i jeżyny, to coś dla mnie pyyyycha !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :-)
Mmmm uwielbiam bezę... :-) Koniecznie muszę spróbować ten przepis...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Ach, ślinotoku dostałam... Nigdy jeszcze nie robiłam tego deseru, dzięki, że podałaś blog z którego korzystałaś, może też spróbuję, hm....
OdpowiedzUsuńAle pyszności!Pozdrawiam smakowicie!
OdpowiedzUsuńmuszę kiedyś spróbować:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKurczę, Krysiu! Ale kusisz! Kalorie pal sześć, masz rację. Tymi się nie przejmuję, ale cukrzyca troszkę mnie jednak przeraża :( Czy się oprę? Twój deser wygląda przepysznie i wygląda na to, że nie :D
OdpowiedzUsuńpychota
OdpowiedzUsuńAle pychotka!!! Uwielbiam tort Pavlowej, zawsze kupuję go w zaprzyjaźnionej cukierni, ale nigdy nie odważyłam się go zrobić. A niech tam, spróbuję!
OdpowiedzUsuńGorąco pozdrawiam:)
Już mi ślinka cieknie:-) pychota :-)
OdpowiedzUsuńA tak chciałam troszkę spaść z wagi, a przecież uwielbiam bezy, no i jak wybrnąć? Pal diabli kalorie!!!:)W dodatku na takim pięknym Bolesławcu pokazałaś ten tort. :))
OdpowiedzUsuńO i po mojej diecie:) Pycha - brawo!!!!
OdpowiedzUsuńMoja siostra dodaje do śmietany łyżkę mascarpone, śmietana ma lepszą konsystencję:)))
OdpowiedzUsuńNiebo w gębie:)))
Ojoj ... same kalorie ;) Dobrze, że nie piekę ;) wygląda pysznie :)
OdpowiedzUsuńale pychotka, mniami
OdpowiedzUsuńWygląda to bardzo smakowicie i kalorycznie, smacznego !
OdpowiedzUsuńWyglada pieknie, ale jak dla mnie, za kaloryczny.
OdpowiedzUsuńMilego weekendu zycze i pozdrawiam serdecznie :-)
Jakie pyszności. Wszamałabym :)
OdpowiedzUsuń