Będzie długo, ale mam nadzieję, że ciekawie :)
Wyrwałam się z domu na rower.
Trasa około 30 km. Jak na początek, to wystarczy.
To mój W.
O mało nie zaliczyłam gleby, ale zdjęcia jakoś wyszły :)
Przy bocianach zsiadłam z roweru.
Chyba nie byłam zbyt dyskretna. Myślę, że mi wybaczą :)
Po kilkunastu kilometrach skręcamy w prawo. Warto wejść na stronę podaną na bilbordzie powyżej.
Droga prowadzi do fantastycznego miejsca, położonego pomiędzy Roztoczańskim Parkiem Narodowym, a Krasnobrodzkim Parkiem Krajobrazowym. Wieś nazywa się Stara Huta. Mieści się tam:
Fajne miejsce z ciekawym dojazdem
Doganiał nas galopujący koń. Miałam trochę pietra, ale wyprzedzał zgodnie z zachowaniem przepisów o ruchu drogowym :))) Śmignął niczym błyskawica :)))
Dojechaliśmy na miejsce.
SZKOŁA 69
Tak nazywa się to miejsce. Ostatnio gościł tam brat J. Hendrixa
W środku z wysokości spogląda na obecnych patron tego miejsca.
Sam J. Hendrix
Po butelce wody mineralnej i do domu.
Po południu wybrałam się z psem nad rzekę po kaczeńce
W domu na wsi pierwsze wiosenne bukiety zawsze układam z tych kwiatów
Pies przy okazji pomoczył się w wodzie
Dzień zaliczony do udanych :)))
I to już koniec mojej relacji z wyprawy rowerowej :)
Dziękuję za przemiłe słowa i cenne uwagi pod poprzednim postem :)
Witam nowych gości, wszystkich pozdrawiam bardzo, bardzo ♥ ♥ ♥
Do następnego razu :)
Oj jak dla mnie to na pierwszy raz to dużo byłoby... bo ja taki rowerzysta marzyciel... marzy mi się wyprawa rowerowa... gorzej z realizacją ;)))
OdpowiedzUsuńAle zazdroszczę... może ta relacja mnie zmobilizuje, na pewno nie w te upały, zdecydowanie jest za gorąco.
A ten towarzysz podróży, super, ciekawe kiedy właściciel wierzchowca zorientuje się, że ten wybrał się z wami na wyprawę rowerową ;)
UsuńRozmawiałam z właścicielem. Zaprowadził swoją klacz do ogiera, ale ona nie miała ochoty na randkę i uciekła. Gonił za nią przez całą wieś:)
UsuńSuper wycieczka , uwielbiam jeździć na rowerze. Niestety choroba mnie ogranicza i ja tylko na krótkie dystansy mogę sobie pozwolić :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam hihi konik mógł napędzić strach ...
Np pewnie, w tak piękną wiosenną pogodę to "grzech" siedzieć w domu. A tak, przyjemne z pożytecznym.
OdpowiedzUsuńhihihi...klacz mnie rozbawiła..wybredna:))...no i dobrze:)))) fajna wycieczka..ja mam mini kępkę kaczeńców w donicy w oczku wodnym...świetnie znosi zimę...polecam:)))
OdpowiedzUsuńPrzymierzam sie do oczka już z 10 lat. Jeśli wreszcie będzie, to będą na pewno kaczeńce:)
UsuńSuper wycieczka.Fajne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę wycieczki, a przede wszystkim kondycji :-)
OdpowiedzUsuńDobrze, że koń znał kodeks drogowy :-)
Pozdrawiam serdecznie.
Super wycieczka ! ja też muszę w końcu odkurzyć rower.pozdrawiam ;-)
OdpowiedzUsuńTylko pozazdrościć tak pięknie spędzonego dnia.Bardzo ciekawy przedstawiłaś reportaż, czytałam jednym tchem.Kaczeńce w kankach cudowne,
OdpowiedzUsuńpozdrawiam bardzo serdecznie
Nie ma co,fajny dzień miałaś :)30 km-niezle,ja tylko krótkie dystanse i to broń Boże nie pod wiatr :)))
OdpowiedzUsuńWidzę Kochana, że jesteście fanami aktywnie spędzanego czasu i to się chwali ;)
OdpowiedzUsuńJa bardziej leniwie, ale za to naczytałam się o zdrowym żywieniu i chyba czeka nas dieta ;)
Pozdrawiam serdecznie :)
Ależ jesteś twarda zawodniczka...a te bociany to co mają coś w zanadrzu przynieść?...jak już tak wędrujesz po Hutach to może kiedyś zaglądniesz do Nowej tam mieszkam.Pozdrawiam i zapraszam :)))
OdpowiedzUsuńPs.Ponieważ minęłyśmy się z komentarzami na swoich blogach .. piszę u Ciebie odpowiedż na Twój komentarz na moim blogu a mianowicie :
OdpowiedzUsuńjak się dobrze pogada z bocianami to takie wnusie przynosi ..trzymam za Ciebie kciuki.Ewa:)))
Moja córka wychodzi za mąż we wrześniu, ale uprzedza, że na wnuki trzeba będzie poczekać:)
OdpowiedzUsuńWarto poczekać...a swoją drogą to zycie czasem samo zaskakuje i nigdy nic nie wiadomo?Mój syn też tak mówił a dzisiaj Wiki ma już dwa latka....Pozdrawiam Ewa:)))
OdpowiedzUsuńŚliczne fotografie... piękna majówka:)
OdpowiedzUsuńWiosennie pozdrawiam i dziękuje za odwiedziny na blogu:)
Uściski posyłam-Peninia*
swietna wycieczka i bardzo fajne zdjęcia :)Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPiękne szlaki rowerowe, tylko pozazdrościć atrakcji! Ten koń, niesamowite! :-) Ja też staram się jeździć jak najwięcej. Wczoraj za mocno słońce mnie "chytło" i dziś jestem miejscami buraczkowa. Wszędzie jest tak ślicznie, niedługo bez zakwitnie, pachną drzewa, no po prostu raj! Życzę Ci wspaniałych następnych wycieczek. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo i fajnie , ze połączyłaś blogi:))) Dla mnie super, choć tak jasny kolor trzcionki trochę mi czytanie utrudnia, moze tak ze dwa tony ciemniej? :))) Kobyłka na trasie cudna. Dzielna jesteś z tym rowerkiem, ja wymiękam po trzecim zakręcie:)) Wycieczka godna pozazdroszczenia, no i kocham Twojego psa:)) Buziaki.
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyglądasz w tym kasku ;)))
OdpowiedzUsuńLiterki rzeczywiście mogłabyś przyciemnić dla takich ślepot jak ja.
Pozdrawiam
30km? jestem pod wielkim wrażeniem i zdziwienie mnie poraża, przecież to jest niezły dystans. piszę to troszkę z zazdrością bo mysle, że nie dałabym rady, o przepraszam, ja jestem pewna tego! piska masz slicznego i kaczeńce w tych slicznych kankach sa powalające! szkoła faktycznie bardzo ciekawa...
OdpowiedzUsuńAle cudnie:)Zatesknilo mi sie...W Londynie nadal szaro buro:(
OdpowiedzUsuń